Chciałam cieszyć się z życia tak, jak cieszy się z niego ten przedstawiony na zdjęciu gekon. No ale w sumie, jakie zmartwienia może mieć gekon? Kredytu hipotecznego nie ma, żaden deadline go nie goni, ba, nawet na zakupy nie musi iść, żeby kupić jogurt w promocji. Wystarczy, że otworzy paszczę i już może skonsumować coś z obszernej listy, na której znajdziemy wszystkie stworzenia małe i duże.
Hemidactylus mabouia jest wielkim fanem owadów prostoskrzydłych i karaluchów, ale nie odmówi sobie soczystego pająka lub zmęczonej życiem ćmy. Tym samym nasz gekon jest cudnym oraz mało inwazyjnym systemem domowego radzenia sobie z niechcianymi stworzeniami. Potrafi bez problemu chodzić po pionowych powierzchniach i mieścić się w wąskich przestrzeniach, na przykład pomiędzy blatem i lodówką. Oczywiście, chociaż usługi tego rozbawionego pana są całkowicie darmowe, to ma on pewne warunki pracy.
Przede wszystkim Hemidactylus mabouia występuje w Afryce Subsaharyjskiej i to w tamtejszych, lokalnych gospodarstwach wolałby pomieszkiwać. Zbieg okoliczności sprawił jednak, że no przypadkiem, no tak całkiem niechcący, nasz gekon stał się gatunkiem inwazyjnym na terenie Florydy, Ameryki Środkowej oraz znacznej części Ameryki Południowej.
Chyba po prostu nikt nie ma serca go wygonić. Nie z takim uśmiechem!
Autor: Brian Gratwicke