Patrząc na takie stworzenie nie powiedzielibyście, że to mocny zawodnik. A jednak dzisiaj czeka was zaskoczenie. Flamingi małe to bowiem niesamowite twardziele.
Phoeniconaias minor to najmniejszy z flamingów, wciąż osiąga jednak ponad 80 centymetrów wzrostu. Większość to oczywiście długaśne nogi modelki oraz długa szyja, z czego oba mają swoje wyjątkowe zastosowanie. Nogi służą do stania w wodzie bez moczeniu piórek. Długa szyja z kolei pozwala pochylać się i zanurzać dziób w wodzie w celu zjadania mikroskopijnych glonów. I o tę wodę będzie się dzisiaj rozchodzić.
Zgłoszono mi, że jest zimno i czas na jakieś ciepłe zwierzątka; przecież jak w lecie było gorąco to były zimne zwierzątka. Z tą logiką nie mogłam się nie zgodzić i tak też wybrałam flamingi małe, których znaczna większość światowej populacji zamieszkuje jezioro Natron w Tanzanii. Chociaż w wielu miejscach nie przekracza ono nawet 50 centymetrów głębokości, nie cieszy się popularnością wśród zbyt wielu organizmów. Być może to jego wysoce zasadowe pH, być może wyjątkowo wysokie zasolenie. Ewentualnie chodzi jeszcze o temperaturę wody, która może osiągać 60 stopni Celsjusza. Powiedziałabym, że cieplutka ta woda, nawet bardzo, taka w sam raz na oparzenia trzeciego stopnia w ciągu kilkunastu sekund.
Czyżby więc nasze flamingi nosiły specjalne kalosze wytrzymujące niemożliwie wysokie temperatury, niezwykle wysokie zasolenie oraz niesamowicie wysokie pH? A może smaczne, zawierające czerwony barwnik glony piją przez specjalną słomkę? Nic z tych rzeczy. To po prostu kwestia specjalnie pogrubianej skóry na nogach, gruczołów solnych oraz wyjątkowo grubego, mocnego dzioba. Najpewniej do tych przystosowań anatomicznych dochodzi również wielka chęć świętego spokoju.
Nad jezioro Natron nikt z zaskoczenia w gości nie przyjdzie.
Autor: Josh More