Fajna mrówka, prawda? Poza faktem, że to wcale nie jest mrówka. To kolejna z pasożytniczych błonkówek, tym razem z terenu wschodnich Stanów Zjednoczonych, miejscowym znana jako „zabójczyni krów”. Takie mierzące dwa centymetry maleństwo i zabójca krów. Może poczekajmy jednak na zgodny z prawem akt oskarżenia, dobrze?
W międzyczasie zaznaczmy jednak ważną różnicę; mrówkopodobne okazy to samice. Samce przypominają już osy dzięki obecności skrzydeł, jednak również u nich występuje czerwone i mechate futerko. To oczywiście barwa ostrzegawcza, pierwszy znak, żeby tego pasożyta cykad nie tykać. Jak go jednak tkniemy to miejsce będzie miało wydawanie dźwięków i obronna postawa. Generalnie koleżanka nikomu nie wadzi – no znaczy tym cykadom w sumie – więc nie ma potrzeby jej tykać. Bo w jakiejś nieprzyjemnej sytuacji może nas skubaniutka użądlić. I to użądlenie ma rzekomo zabijać krowy.
Rzekomo, bo właściwie tego nie robi. Okropny ból powinien jednak dostatecznie zniechęcać do czynienia eksperymentów.
Autor: David Hill