Dzisiaj zwierz o wyjątkowo niefortunnej nazwie angielskiej. Otóż w swobodnym tłumaczeniu ten wargacz będzie nosił urokliwe miano… śliskiego penisa. Ja nie żartuję.
Porównywany do lodów neapolitańskich w kwestiach kolorystycznych (bo wiecie, biały, różowy, brązowy, niekoniecznie w tej kolejności), nasz dzisiejszy gość miał już mniej szczęścia w innych względach. Mierzy on kilkanaście centymetrów i ma wydłużone ciało; ponoć wyjątkowo wyślizguje się z rąk, jeśli ktoś go schwyta. Jestem jednak prawie pewna, że to tylko złośliwe plotki i nasz Halichoeres bivittatus nie jest bardziej pokryty śluzem niż pozostała rybia gawiedź z rejonu zachodniego Atlantyku. Poszło już jednak w eter i oto taka ksywka została.
Cóż, to jeden z tych gatunków, które przedstawiają się wyłącznie nazwą łacińską na imprezach. I naprawdę maja nadzieję, że nikt o potoczną nie zapyta.
Autor: Brian Gratwicke