Chyba potrzebuję nowych okularów. Ostatnio zamiast niedźwiedzia widziałam berneńskiego psa pasterskiego, dzisiaj zamiast skójka przeczytałam sójka. No jasne, sójka gruboskorupowa. O tak dziwnych rzeczach nawet ja nie piszę. Co oczywiście nie zmienia faktu, że małże są dziwne.
Rozważmy koncept małży. Można powiedzieć, że to takie stacjonarne ślimaki, dodatkowo w gorszej wersji; gdybyśmy mówili o samochodach, małże byłyby tym wariantem bez klimatyzacji. Będą za to miały wariant odrzutowca.
Otóż larwy skójki gruboskorupowej (którą gruba skorupa odróżnia od innych gatunków w rodzaju Unio) występują w formie glochidium. To wyspecjalizowany typ larwy, który swoje życie rozpoczyna będąc wyrzucanym do wody przez syfon wyrzutowy dorosłego osobnika. Taka młodociana mała posiada specjalną nić czepną, która będzie służyć zakotwiczeniu się w ciele najbliższej ryby. Glochidium przyczepić może się do skrzeli, skóry lub płetwy, a następnie tworzy cystę. Rozwija się w tej przyjemnej, cieplutkiej cyście, dyfuzyjnie wchłaniając związki odżywcze z tkanek żywiciela. Po kilku tygodniach tycia, maluteńka małża opuszcza żywiciela i rozpoczyna samodzielne życie.
Skójka – nielegalna autostopowiczka, tkankowa tajna agentka i pokarmowa złodziejka.
Autor: Peter261504, Wikimedia Commons
Dzisiejsze odjechane zwierzątko nadesłała Dominika Żebracka.