Menu Zamknij

Attini

Czy czasem źle czujecie się z tym, że zdycha wam każda roślinka? No, to zaraz poczujecie się jeszcze gorzej. Bo poznacie mrówki, które potrafią hodować grzyby.

Jakkolwiek abstrakcyjnie to brzmi, przedstawiciele taksonomicznego plemienia Attini są jednymi z najstarszych hodowców (czy też farmerów) na naszej planecie. Te całkiem spore owady nie wykorzystują jednak kombajnów, traktorów czy nawet metody trójpolówki. One dokonują najbardziej chyba mrówczej rzeczy na świecie, czyli dźwigania ciężarów. Ciężarami tymi są kawałki liści, dosyć bezczelnie wycinane z występujących dookoła gniazda roślin. Ale no dobra, jak one zbierają te liście, to co ja was tu oszukuję o jakichś farmerach? Nasze przedstawicielki Attini owe liście wykorzystują do karmienia grzybów.

Wiem, to może brzmieć trochę komicznie, no ale posłuchajcie. Grzyby to destruenci, czyli organizmy zakochane, bo wszystkim co rozkładające i gnijące. Dostarczane przez mrówki świeże liście mogą w miarę sprawnie stawać się takim atrakcyjnym pokarmem i powodować rozrost grzybni. Rozrost na tyle obfity, że można go zbierać i zjadać! Grzyby to przede wszystkim pokarm dla larw; królowa gniazda składająca jaja zazwyczaj siedzi iście po królewsku wśród rosnących grzybków. Wyklute z jaj maluchy mogą od razu pożywiać się strzępkami, oszczędzając czas robotnic. Robotnice czasu potrzebują.

Na co? Na różne zadania zależne od ich wielkości. Najmniejsze z nich zajmują się grzybną hodowlą, pilnując jej zdrowia i czystości niczym dzielni ogrodnicy. Te większe mrówki z kolei odbywają wędrówki w czasie których odgryzają fragmenty liści i znoszą je do gniazda. Potężne szczęki zapewniają efektywne zbieractwo, szczególnie kiedy zbieraczom towarzyszą żołnierze. Najpotężniejsze osobniki zostają często zwiadowcami oraz ochroniarzami.

Co naprawdę ciekawe, w przypadku Attini nie tylko rozmiar gra rolę. Liczy się wiek. Starsze, choć drobne robotnice czasami towarzyszą zbieraczom. Nie do końca biolodzy są pewni po co, ale istnieje duże prawdopodobieństwo, że są one odpowiedzialne za pilnowanie, aby jakieś pasożyty nie robiły sobie przejażdżek do gniazda. Te robotnice same bowiem się przewożą! Widzicie, niby praca, ale też wycieczki na koszt firmy.

 I co jeszcze, grzybowe czwartki? A może dodatkowe ubezpieczenie? W takiej potężnej firmie o gniazdach wielkości kilkuset (!) metrów sześciennych to warto mieć wymagania.

Autor: Geoff Gallice
Dzisiejsze odjechane zwierzątko nadesłała Anna Gumowska.

P.S. Proszę wszystkie ogrodnicze beztalencia (jak ja) o odezwanie się w komentarzach!

Jeśli możesz, wesprzyj mnie finansowo poprzez serwis Patronite /odjechanezwierzatka

Opublikowano wOwady

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.