Menu Zamknij

Stegodyphus lineatus

Kiedyś pisałam wam o Stegodyphus dumicola, gatunku pająków w którym samice zbierają się w spore kongregacje i karmią nawzajem swoje młode. Dzisiaj też pewien Stegodyphus, ale już z kategorii samotnych matek.

Życie na suchych terenach z niezbyt bogatą roślinnością oznacza, że niekoniecznie mamy wielką różnorodność w wybieranym pokarmie. Polowanie nie jest łatwe, szczególnie kiedy właśnie wyszedłeś z jaja. Stegodyphus lineatus to jednak stworzenia myślące nadzwyczaj przyszłościowo. Ich dzieci zawsze będą mieć zapewniony posiłek – mama zawsze będzie na miejscu.

Istnieje wiele gatunków, które dobrodziejstwo potomstwa stawiają ponad swoje. Nie mówię tu tylko o jednorazowych sytuacjach w stylu Gdzie jest Nemo, tylko o tym, jak poświęcenie życia stanowi naturalną część cyklu pokoleniowego. Tutaj mamy taki przypadek, w którym to po złożeniu jaj pajęcza matka przechodzi prawdziwą przemianę wewnętrzną. Anatomiczno-fizjologiczną znaczy.

Zwiększa się stężenie enzymów trawiennych w jej układzie pokarmowym, umożliwiając spożywanie większej ilości jedzenia i magazynowanie go. Kiedy stwierdzi, że minął wystarczający czas – rozrywa kokon ze swoimi młodymi, uwalniając je. Jedocześnie zaczyna wypluwać z siebie na półprzezroczystą ciecz, złożony z poprzednich posiłków oraz… wnętrzności. Tak, większa ilość enzymów trawiennych nie wpływa dobrze na układ pokarmowy sam w sobie. Samica ma przed sobą mniej więcej tylko dwa tygodnie życia i spędzi je, karmiąc młode. Traci w tym czasie mniej więcej 40% masy ciała (zostają właściwie tylko serce i jajniki). I co? I umiera. Ale spokojnie, nic się nie zmarnuje, dzieci wpełzną do jej ciała, zeżrą praktycznie wszystko co tam jest i pozostawią pusty pancerz.

Te to dopiero wyssały do dna.

Autor: Joaquin Portela

Opublikowano wPajęczaki

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.