Po co krawat, jeśli możesz mieć… no właśnie, co?
Dzisiaj na tapecie mamy największego z głuszcowatych w Ameryce Północnej. Jego nazwa po części mówi sama za siebie. Po pierwsze, żyje on na prerii. Po drugie, taki trochę z niego kurczak (należy bowiem do kurowatych). I po trzecie, charakteryzują go wyjątkowo ostre w wyglądzie sterówki – pióra wystające z ogona. Oczywiście te sterówki nie są jednak jego najbardziej charakterystyczną cechą.
Wracając do nie-posiadania krawata, powiedzmy sobie o tych cudacznych strukturach przypominających jakieś barwione na Wielkanoc jajka. Otóż samce Centrocercus urophasianus są jednymi z tych samców co zajmują się imponowaniem swoim partnerkom na pełny etat. W tym celu ewolucja wyposażyła je w pewnego rodzaju worki na piersiach; przy pomocy tych worków wydają one dźwięki (nadymając je i gwałtownie wypuszczając powietrze) oraz wizualnie zwiększają swoją sylwetkę. Jakby to nie przyciągało samic wystarczająco, to preriokury dodają do rozpościeranie swoich jakże ostrych sterówek i trzepotanie skrzydłami.
No bardziej ptasiego „PATRZ NA MNIE” to chyba nie ma.
Źródło: Bureau of Land Management
Dzisiejsze odjechane zwierzątko jednocześnie nadesłali Żenia Żaczek i Sebastian Ziemiec.
Jeśli możesz, wesprzyj mnie finansowo poprzez serwis Patronite /odjechanezwierzatka