Przystojna koleżanka, prawda? A jaka wredna.
Dawno mrówek nie było, więc jak się już pojawia, to taka z grubej rury. Solenopsis invicta po angielsku znana jest nieco zabawnie – czerwona importowana mrówka ognista. Tylko ona sama w sobie zabawna za bardzo już nie jest. Określenie „importowana” odnosi się do jej inwazyjności; przypadkowo wprowadziliśmy ją sobie do ekosystemów Australii, Nowej Zelandii, części Azji, Karaibów oraz Ameryki Północnej. Taka podróżniczka pochodząca z Ameryki Południowej. W niektórych miejscach udało się nam jednak jej pozbyć, w innych niestety nie. To co za super gatunek?
Po pierwsze, żadne warunki naszej Solenopsis invicta nie są straszne, tereny trawiaste, ciepłe, wilgotne lasy a jednocześnie chodniki i nawet asfalt. Jak się uprze to potrafi wleźć nawet do skrzynki rozdzielczej. Dodatkowo, jej gniazda są wyjątkowo duże i rozbudowane, aby robotnice mogły wychodzić na powierzchnię w znacznym oddaleniu od centrum mrowiska. Często przy tym wychodzeniu wynoszą jeszcze martwe ciała innych mieszkańców kolonii, trochę w celach utrzymania higieny a trochę może w celach straszaka. No mnie by przeraził taki stosik ciał.
Wiecie, ale jak to nie wystarczy to te skubane spryciary mają jad. Palący jad, z którym często stykają się ludzie. Gdy jad znajdzie się na ludzkiej skórze, ofiara odczuwa coś w rodzaju poważnego oparzenia.
No i ten gatunek to jeszcze bezczelnie szkodzi ludziom. Budując gniazda pod chodnikami może powodować ich zapadanie się; potrafi również osiedlać się bardzo blisko domów czy w jakiś podwórkowych szopach. Zjada również plony, w dużych grupach nie bojąc się nawet jakiejś wodnej przeszkody. Ba, potrafi nawet napadać drobne zwierzęta! W postaci takich mrówczych gangów. A wiecie, mogłaby być miła i pomocna i zjadać szkodniki ludzkich plonów.
Ale chyba woli być wredna.
Autor i źródło: Alex Wild, Insects Unlocked
Dzisiejsze odjechane zwierzątko nadesłał Przemek Słowik.
Jeśli możesz, wesprzyj mnie finansowo poprzez serwis Patronite /odjechanezwierzatka