Trzpiennik olbrzymi jest dumnym reprezentantem rodzaju Urocerus (jako jedyny jego przedstawiciel w naszym kraju) i jednocześnie równie dumnym reprezentantem całego rzędu błonkoskrzydłych. W końcu potrafi osiągać nawet 4 centymetry!
Ten potężny koleżka to akurat koleżanka – stwierdzić można to na podstawie długaśnego szpikulca wystającego spod odwłoku. Zaobserwować można w sumie dwa szpikulce. Krótszy, żółty i bezpośrednio znajdujący się na ciele to taki udawany gadżet wspomagający symulację bycia szerszeniem. Być może niektórzy z was pomyśleli nawet, że pokazuję wam dzisiaj szerszenia! A to aktorka.
Drugi „szpikulec” nie jest już do udawania, ale do pełnego wykorzystywania przy składaniu jaj. To pokładełko, które jest nieco mocniejsze od pokładełek innych owadów. Musi przebić drewno.
Oczywiście, Urocerus gigas nie jest jednocześnie jakimś bezkręgowym dzięciołem, wybiera drzewa już martwe lub chore. Przy pomocy ząbkowanych osłonek pokładełka (bo to je właściwie widzimy) mamusia wydrąża mały tunel. Pieczołowicie usuwa z niego trociny i następnie umieszcza kilka jajeczek. Potem dodaje jeszcze specjalna substancję, która zawiera zarodniki grzybów. Nie brzmi to zbyt zdrowo, ale naprawdę jest! Kiedy grzybnia zaczyna pokrywać wnętrze tunelu pojawia się idealny moment na wyklucie się larw. Pożywiają się one tymi grzybami, które oczywiście w międzyczasie nadal się rozrastają. Larwy mają więc w miarę stale dostępną ilość posiłku w czasie swojego życia, kiedy to samodzielnie drążą tunel. Coś trzeba robić przez 2 czy 3 lata rozwoju!
I właśnie dlatego nie warto usuwać z lasu martwych drzew. Chyba nie chcecie tych udawanych szerszeni pozbawiać mieszkania, prawda?
Autor: Yerpo, Wikimedia Commons
Dzisiejsze odjechane zwierzątko nadesłał Leszek Brucki.
Jeśli szczególnie doceniasz moje teksty, możesz zostać moim Patronem w serwisie Patronite /odjechanezwierzatka