Czy wiedzieliście, że w Polsce w stanie naturalnym żyją słonie? Na terenie naszego kraju występuje przynajmniej osiem gatunków z rodzaju Curculio, tak zwanych słoników. Patrząc na tę trąbę naprawdę można by dać się oszukać, że prawdziwy słoń. Tylko wersja kieszonkowa, tak z 6 milimetrów.
Dobra, ustaliliśmy, że słoniki mają trąby. Dlaczego ten konkretny to jednak żołędziowiec? Strasznie lubi on żołędzie, proszę was. Nie jako do końca pokarm – ale jako inkubatory.
Na potrzeby najbliższych +180 słów jesteście więc słonikiem, dokładniej samicą. Jest mniej więcej przełom lipca i sierpnia, na dębach zaczynają pojawiać się pierwsze żołędzie, jeszcze niezbyt twarde i niezbyt brązowe. Można więc wygodnie użyć na nich swojej „trąbki” (albo ryjka, biorąc pod uwagę, że słoniki należą do ryjkowcowatych). Na jej końcu znajdują się specjalne żuwaczki, które pozwalają na wgryzanie się w owoc dębu i tworzenie tunelu. Specjalny tunel służyć będzie jako miejsce złożenia jaj.
Drążenie tunelu to jednak zajęcie trudne i niebezpieczne. Po pierwsze, trzeba znaleźć dobre miejsce, żeby nie zlecieć; po drugie, coś może nas zjeść, kiedy jesteśmy w trakcie procesu. I ktoś może nam przeszkodzić… inny słonik. Dokładniej, inna słoniczka.
Przygotowanie miejsc dla dzieciaków proste nie jest, więc co niektóre samiczki wolą przyjść na gotowe. Czają się więc na taką jak my, pilną i pracowitą owadzią mamę. Będą próbowały nas odciągnąć, odgonić lub oszukać, nawet udając samca.
Jednak niezależnie kto wygra, w żołędziu lądują jajeczka. Tunel zasklepia się, a larwy wyjadają smakowity owoc dębu od środka, aby ostatecznie spaść na ziemię.
I zakopać się w tej ziemi w tłuściutkiej formie na zimowy sen. Ziew.
Autor: Ryszard, Flickr
Dzisiejsze odjechane zwierzątko nadesłała Roksana K-ska.