*uwaga, treści mocno niepoważne!
Wiecie, ja często o pomoc w doborze zdjęcia proszę znajomych. Starają się oni wybierać te zdjęcia najbardziej wyjątkowe, najśmieszniejsze, najbardziej urocze, wywołujące niezwykłe skojarzenia. Tak było i tym razem, więc prezentuję: Myobatrachus gouldii czyli czołgająca się moszna po ciepłym prysznicu.
To różowe, pomarszczone coś to tak zwana „żaba żółw”, gatunek występujący w zachodniej części Australii. Mierzy ona mniej więcej pięć centymetrów (żaba, nie Australia) i jest raczej okrągława. Kształtem przypominać może właśnie małego żółwia bez skorupy, szczególnie jeśli pod uwagę weźmiemy jej krótkie nóżki. To jednak nóżki umięśnione, nie dajcie się zwieść! Gdyby mogła, nasza żaba brałaby wielokrotność swojej masy na klatę. Niestety nie może, więc po prostu kopie w piasku.
Jedyna przedstawicielka rodzaju Myobatrachus w piasku czuje się jak ryba w wodzie, choć wody tam niewiele. To jednak też nie jest problem, bo po pierwsze, można kopać fajne, głębokie norki, które docierają po mokrej ziemi. Po drugie natomiast, żyjąc w środowisku z małymi zasobami wody, te żaby usunęły ze swojego cyklu życiowego najbardziej wodną – i najbardziej kłopotliwą – fazę. Fazę kijanki. Tak, te zwierzaki opuszczają jaja jako zminiaturyzowane wersje osobników dorosłych, z godnością, gracją i elegancją.
No, może gracja i elegancja to trochę przesada. Ale godność zaawansowanego ewolucyjnie płaza mają na pewno.
Autor: Greg Harold
Za wizualne skojarzenia podziękowania dla Gruchaczy.