Menu Zamknij

Cordyceps*

Ojeju jeju jeju! Myślałam, że to już, to koniec, 10 tysięcy fanów to maksimum ludzi, którzy na Facebooku są gotowi czytać o odjechanych zwierzątkach. A jednak! Właśnie wskoczyło 11 tysięcy polubień, 11022 dokładniej mówiąc. Taka raczej odjechana okazja, nie uważacie? Zasługuje na odjechanego gościa. Oto on, trochę nie do końca zwierzątkowy – z pewnością jednak wyjątkowy.

Cordyceps to jeden z tych grzybów, które karierę zrobiły nie tylko w przyrodzie, ale też w telewizji. Jest chyba jednym z najczęściej pokazywanych przedstawicieli swojego królestwa. A dlaczego? Bo jest cykl życiowy związany jest ze zwierzątkami.

Jak na zdjęciu widać – lub może nie widać – pająka, całkiem sporego śmiem dodać. Jego ciało ma w sobie mnóstwo przedstawicieli Cordyceps, nieśmiało wyglądających na zewnątrz.

Wiecie, jak właściwie wszystkie organizmy świata, Cordyceps przede wszystkim pragnie się rozmnażać. To nie jest jednak szczególnie łatwe, jak trzeba siedzieć w miejscu. Nic nie przeszkadza więc w wykorzystaniu KOGOŚ jako środka transportu. Jakiejś pechowej mrówki na przykład.

W mediach, Cordyceps jest najlepiej znany jako „grzyb mrówek zombie”. Choć mrówki to nie jedyny rodzaj przewoźnika dla naszego grzyba, te insekty najczęściej przemierzają duże odległości w poszukiwaniu jedzenia. Zarodniki Cordyceps czają się na takiego owada i przyczepiają się do jego chitynowego szkieletu – a następnie wnikają do wnętrza.

We wnętrzu ciała niczego nieświadomego owada zarodnik kiełkuje i obejmuje raczej niezbyt skomplikowany układ nerwowy. W miarę jak zarodnik rozprzestrzenia się w ciele gospodarza, taka przykładowa mrówka zaczyna odczuwać niepohamowaną chęć opuszczenia gniazda. Kiedy znajdzie się w stosownym dla tego grzyba mikroklimacie (najistotniejsza jest wilgotność), po prostu wbija się żuwaczkami w najbliższy liść i… oczekuje na śmierć. Działanie toksyn, które produkuje Cordyceps sprawia, że pechowy owad traci instynkt samozachowawczy i po kilku dniach po prostu umiera.

Kiedy minie kolejne kilka dni, Cordyceps tworzy zarodnię przebijającą się przez dawną głowę swojego martwego już gospodarza. Może wówczas rozprzestrzeniać zarodniki, które wkrótce znajdą sobie własnych gospodarzy i powtórzą cały cykl. To jednak nie wszystko.

Kiedy coś takiego przydarza się mrówkom, nie przybiera to formy normalnej choroby. Owady żyjące w koloniach są zazwyczaj w stanie wykryć chorobę jednego osobnika, który podlega wówczas wygnaniu na rzecz bezpieczeństwa reszty mieszkańców gniazda. Tutaj jednak mechanizm zawodzi, więc niczego nieświadoma mrówka roznosi spory między równie nieświadomych towarzyszy.

Prawdziwy wirus zombie.

Autor: Ian Suzuki
Dzisiejszego odjechanego GRZYBA nadesłała Ewa Baked.

*ze względu na różne zawirowania taksonomiczne kontra internetowe informacje, ostrzegam, że post dotyczy zarówno endopasożytniczych Cordyceps jak i paru Ophiocordyceps – dodaję dla mykologicznej ścisłości

Opublikowano wOdjechane okazje

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.