Wiecie, kiedyś ryby niekoniecznie były moimi ulubionymi zwierzątkami. Mokre to, śliskie, ciężko zaobserwować… Ostatnio tak jakoś jednak zaczynają wzbudzać moje większe zainteresowanie. Ich różnorodność jest zachwycająca. No taki strzelczyk na przykład. Ryba jak ryby, co wy ryby nie widzieliście? No takiej pewnie nie widzieliście.
Strzelczyk indyjski nie występuje tylko w Indiach, ale także na terenie większości Oceanii. Nie dajcie zmylić się, jakby co, to nasza dzisiejsza rybka jest słodkowodna. Lubi w dużych grupkach umawiać się w okolicach namorzynów – takich formacji roślinnych u wybrzeży morskich, które zalewane są wodą w czasie przypływu – nie jest jednak jakoś za bardzo fanką soli w dużych ilościach. Życie w oceanie czy też morzu oznacza bowiem polowania pod wodą lub odżywanie się czymś występującym na rafach koralowych. A nasza koleżanka lubi jednak suche przekąski.
Toxotes jaculatrix poluje w bardzo konkretny sposób, plując na ofiarę. Znaczy, nie spluwa od tak, a wytwarza pod językiem strumień wody pod pewnym ciśnieniem wytwarzanym przez skurcz komory skrzelowej. Podpływa pod powierzchnię i „strzela” takim strumieniem (który zasięg może mieć nawet półtorej metra!) w niczego nie spodziewającego się owada czy inny smakowity kąsek.
Fizyka ma tak, że no zwykle działa, więc bezkręgowiec spada do wody i staje się obiadem. Ciekawe, czy jeszcze wtedy chrupie.
Autor: James St. John
Dzisiejsze odjechane zwierzątko nadesłał Przemek Słowik.