Bądźmy szczerzy, jakieś takie zwykłe ssaki już was nie zaskoczą. Żadne tam kotki i myszki, chcecie dziobaków, mrówkojadów i takich… dziwaków.
Koendu. Słowo, które właściwie nie wygląda nawet jak pełnoprawne słowo, tylko jakieś takie litery zlepione razem. Sam koendu też jest jakiś taki nieakceptowalny, no na zdjęciu widać, że nietypowy kolega. Bo to, na czym wisi, to nie jest długa noga tylko ogon.
Tak, ten gryzoń ma absolutnie sprawny, czepny ogon, dzięki któremu może wisieć jak jakaś gigantyczna, kilkukilogramowa karuzela nad dziecięcą kołyską. I to dosyć bardzo dziecięcą – koendu wydają komunikatywne dźwięki przypominające ludzkie dzieci. Albo pokemony.
Tak czy inaczej, nie zdziwcie się, jeśli w dżungli Ameryki Południowej usłyszycie gaworzenie. Po prostu się tym źródłem gaworzenia nie pokłujcie.
Autor: Eric Kilby
Dzisiejsze odjechane zwierzątko nadesłała Justyna Filipińska.