Spokojnie, nie pomyliłam się, wcale nie wstawiłam zdjęcia jak wyglądam wstając w poniedziałki piętnaście przed szóstą. Wstawiłam za to wyjątkowo (nie)korzystne zdjęcie osobnika pewnego rodzaju ryb promieniopłetwych występujących w dorzeczach Amazonki i Orinoko.
Chociaż strętwy błędnie są niekiedy nazywane węgorzami elektrycznymi, z węgorzami nie mają nic wspólnego. Są jednak faktycznie elektryczne i to całkiem porządnie. Wszelkie ryby elektryczne (czyli łącznie około 400 gatunków) wytwarzają różnorodne ładunki elektryczne dzięki narządom elektrycznym.
Narządy elektryczne to zbiory komórek zwanych elektrocytami, z których każda może produkować około 0,15V. Poukładne bezpośrednio obok siebie i na sobie, działają one w oparciu o pompę sodowo-potasową, bardzo podobnie jak komórki mięśniowe. Nagromadzenie takich pomp w elektrocytach sprawia, że są one w stanie generować energię znacznie większą, niż zostanie ona zużyta w komóce. Uzewnętrzniając więc ją, zyskują broń. Całkiem potężną broń.
Chociaż do tej pory odnotowywano ładunki wielkości 650V, jeden z osobników zbadany we wrześniu tego roku wytworzył ładunek rzędu ponad 860V. Wiadomo, całkiem dużo tego prądu, żal nie wykorzystać. Gniazdko jest jednak bezpieczniejsze, nigdy nie odpłynie – no i nie znajduje się w wodzie. Suchy ląd jest zdecydowanie bardziej preferowanym dla ludzi umieszczeniem ładunków elektrycznych.
Autor: Anthony Giardenelli
Dzisiejsze odjechane zwierzątko nadesłała Katarzyna Michalina Bróż.