Chociaż ta parka wygląda, jakby przy obiedzie umorusała dzioby malinami, to nie jest ona wcale parką lubującą się w malinach. Pewnie zdążyliście już zauważyć nagłówek, więc nie zaskoczę was stwierdzeniem, że to przecież sokoły. Znaczy, sokoliki w sumie, bo najmniejsze ptaki drapieżne w Afryce.
Polihierax semitorquatus jest o zaledwie kilka centymetrów większy od wróbla i ma od niego o wiele bardziej zarozumiały wyraz twarzy. W końcu poluje nie tylko na jakieś marne owady i nie podskubuje jagód, ale lubuje się w drobnych gadach i ssakach. Bycie sokołem zobowiązuje, prawda?
Dodatkowo, pomimo niewielkiego rozmiaru, sokoliki czerwonookie są prawdziwymi rozbójnikami na dzielni. Zamiast jak prawi ptasi obywatele budować gniazdo, preferują zająć takie gotowe, najczęściej należące do wikłaczowatych gniazdka. Teoretycznie w ogóle sobie nie przeszkadzają, sokoliki potrafią jednak zjadać pisklęta i dorosłe wikłaczowate, jeśli twórca gniazda zbytnio upomni się o swoje.
Jest również dodatkowo powód, dla którego sokoliki preferują gniazda wikłaczowatych – są to otóż gniazda często kolonijne, całkiem spore i zdolne pomieścić dużą ilość ptasich mieszkańców. Sokolikom to na rękę (lub skrzydło), więcej miejsca pozwala na powiększenie rodzinki, a nie chodzi tylko o pisklęta. Występują tutaj związki poliandryczne, w których więcej niż dwa osobniki dorosłe zajmują się wspólnie tymi samymi pisklętami. Możemy mieć nawet czterech równocennie troskliwych rodziców, co pozwala na utrzymywanie lepszej termoregulacji, wydajniejsze karmienie młodych i skuteczniejszą ich ochronę.
Sokoliki czerwonookie naprawdę żyją według afrykańskiego przysłowia „W wychowaniu dziecka uczestniczy cała wioska”.
Autor: Greg Lasley