Podobno ludzie bardzo lubią zombie. Nie wiem, mnie jakoś myśl o chodzących zwłokach nigdy nie cieszyła. Ale wiecie, kogo myśl o zwłokach cieszy? Wieloszczety z rodzaju Osedax; co prawda „myśl” to słowo trochę na wyrost, w końcu to pierścienice. Tak czy inaczej, nasze Osedax są fanami zwłok, a w szczególności wielorybich, już trochę objedzonych. Te wieloszczety nie są jednak klasycznymi padlinożercami, ale preferują kości. Jak jednak jedzą te drzewkpodobne stwory, jeśli powiem wam, że nie mają otworu gębowego? Otóż skóra Osedax wydziela kwas odpowiedzialny za rozpuszczanie mineralnej warstwy kości. Kiedy już to się wstanie, nasz fan zombie wchodzi do wnętrza za pomocą obfitych, kolorowych wypustek. Te wyglądające jak nadmiernie rozrośnięte korzenie elementy jego ciała zawierają symbiotyczne bakterie. Te bakterie odpowiedzialne są za właściwe trawienie i pozyskiwanie składników odżywczych dla swojego gospodarza. Kiedy Osedax bezpiecznie siedzi już sobie w kości i zaspokaja głód, czas omówić różne inne czynności. Wiecie, o co chodzi? Oczywiście, że o oddychanie. Nieliczne, podłużne wypustki szczytowo umieszczone na ciele tego wieloszczeta są skrzelami. W obliczu prądów morskich, unoszą się one w toni wodnej i falują, co potrafi sprawiać wrażenie dywanu. Bo czy wspomniałam, że to zwierzęta najczęściej żyjące w dużych grupach? Nie chcą być samotne. Samotność oznacza raczej kiepskie możliwości rozrodcze, więc jeśli już się zdarzy, najlepiej zabrać partnera ze sobą. Partnerów właściwie. Wszystkie osobniki tworzące imponujące „dywany” na kościach to samice, samców trzymające we własnym wnętrzu. Drobne, pozostające w stadium larwalnym samce znajdują się w bezpośrednim sąsiedztwie jaj. Super życie ma taki Osedax. Nie trzeba randkować, nie trzeba się martwić o podatki, wystarczy znaleźć jakieś truchło na dnie oceanu i już można korzystać z życia.
Autor: Norio Miyamo
Dzisiejsze odjechane zwierzątko nadesłał Mateusz Bagiński.