Menu Zamknij

Atolla wyvillei

Spokojnie, jeszcze nie ma potrzeby dzwonić do NASA, to nie UFO, to meduza z rodzaju Atolla. Zresztą, zarówno NASA jak i reszta naukowego świata, najpewniej już o niej wiedzą.
Znają ją jednak najprawdopodobniej jako „meduzę alarmową”, ponieważ w odrobinę nietypowy sposób wykorzystuje ona bioluminescencję. Niebieskie światło pojawia się dopiero, kiedy zostaje ona zaatakowana i nie jest ciągłe, ale ma postać krótkich, jasnych błysków. Logicznym więc wydaje się, że taka nagła dyskoteka na głębokości kilku kilometrów przyciągnie uwagę i jest to prawda.
Wszystko dlatego, że nasza najwyżej kilkucentymetrowa Atolla nie stanowi tak w sumie atrakcyjnego kąska. A jej potencjalny atakujący już tak, przynajmniej dla jakiejś większej ryby.
Więc kiedy potencjalny atakujący będzie musiał sobie poradzić z własnym problemem, Atolla spokojniutko wygasi swoje światło i oddali się.
Najpewniej na spotkanie ze swoim mechanicznym odpowiednikiem, czyli E-Jelly. Ta ciekawa strategia obronna sprawiła, że naukowcy zdecydowali się na własne jej wykorzystanie. Urządzenie symulujące meduzę Atolla wyvillei okazuje się bardzo smakowitym kąskiem i jest jednym z lepszych narzędzi służących wywabianiu tajemniczych stworzeń z głębin oceanu, żeby trafiły do filmów National Geographic.
I może nawet na ten fanpage.

Źródło: GreenArea

Opublikowano wWodne bezkręgowce

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany.